VI Obóz Onyksowy (Wielka rozpusta Karolewska, Sodomia i Karolewia) – część kolejna serii traktującej o ukazaniu przykładu tego jak nie należy postępować będąc cywilizowanym człowiekiem. Stanowi on jak zwykle idealny wgląd dla służb, które poszukują zbrodniarzy, przestępców seksualnych, prześladowców oraz innych osób wyjętych z prawa i moralności. Przebiegał on w dniach 18-24.07.2022.
Relacja Średniowieczyzowana.
Wielki zjazd
Tak naprawdę tegoroczny obóz rozpoczął się nawet dzień wcześniej, ale tak by zacząć po kolei i grupami:
- Chorągiew Śląsko-Małopolska – w składzie dwóch pocztów poruszających się niezależnie. Pierwszym z nich był Poczet Mercedesławski – zebrał się w możnych Jaworzna oraz Krakowa i przenocował w tej pierwszej miejscowości korzystając z uroków jazdy konnej po okolicy, polowań i innych atrakcji. Dnia następnego o godzinie 8:00 wyruszyli w drogę ze swoim sprzętem rozłożonym w karawanie. Drugi z kolei – Poczet Honderski, wyruszył od razu po zebraniu pospolitego ruszenia wśród chłopów gliwickich. Byli oni pierwsi w rejonie okolic pola bitewnego gdyż ruszyli i dojechali już dzień wcześniej. Noc przetrzymali w obozie Wielkiego Księcia Onyksyjskiego Shamila (który przybył także ze swoim przybocznym Poszukiwaczem). Następnego dnia rozpoczął się pierwszy zbiór większych sił w kasztelu łódzkiego kasztelana Mateza o czym później.
- Chorągiew Ziemi Dolnośląskiej i Lubuskiej – była ona również rozdzielona na dwa nieco bardziej liczne poczty oraz zbierała w sobie także najemnych gości z ziem serbskich i sławetny rycerz Grzegorz.
- Poczet Ostrowski – niezmiennie od lat składający się z możnych Przemysła oraz Michała. W składzie pocztu także mieścił się arystokrata z ziemi lubuskiej, który wcześniej pojawił się w celach dyplomatycznych.
- Najemni z ziem afrykańskich – Ci dotarli jako jedni z ostatnich na pole obozowe.
W siedzibie Kasztelana Mateza doszło do połączenia się pocztu honderskiego i mercedesławskiego (czyt. formowanie się w chorągiew) poczym zebrano się by dopomóc gospodarzowi w uformowaniu karawany by dalej można było już odbyć ostatnią podróż na miejsce. Finalnie już 18 lipca z kasztelu łódzkiego ruszyło zgrupowanie chorągwi Śląsko-Małopolskiej oraz ziemi łódzkiej już na pola karolewskie. Reszta dojechała bezpośrednio ze swoich stron.
Ostatecznie wyróżnić należy członkostwo takich możnych całej krainy:
- Wielki Książe Onyksyjski Shamil – władca państwa Onyksyjskiego.
- Kasztelan Matez – zarządca ziemi łódzkiej, który swe kolonie posiada także za morzem.
- Książe Primorski KacBR – reprezentant sprzymierzonych ludów serbskich z Przymorza.
- Wojewoda Matio – władca ziemi małopolskiej.
- Baron Zbysław – wpływowy posiadacz ziemski; autorytet dla pospolitego ruszenia i ruchów chłopskich.
- Reichsgraf Gabor – węgierski posiadacz ziemski na niemieckiej ziemi. Ma pod komendą niezliczone szeregi chłopów polskich, węgierskich i niemieckich.
- Komandor Ipso iure Szturmi – reprezentant Zakonu Maltańskiego mający pod rządzą mało znaną Komandorię w pograniczu Śląska i Małopolski.
- Komandor Alex – reprezentant Zakonu Templariuszy z małej Komandorii w ziemi lubuskiej.
- Wojewoda Jan – władca ziemi lubuskiej.
- Kawaler Cylde – przedstawiciel niższej szlachty przyporządkowany wojewodzie Janowi. Dyplomata zajmujący się sprawami ostrowskimi. Dzięki niemu utrzymuje się trwały pokój między stronami.
- Wojewoda Michał – władca ziemi wielkopolskiej znany z wystawnych uczt.
- Magnat Przemysł – posiadacz licznych latyfundiów ostrowskich. Bezpośredni poddany i przyjaciel Wojewody Michała.
- Landgrabia Malina – rządca ziemi wałbrzyskiej.
- Wódz Kompanii „Mbupu” Moris – wódz afrykańskiej grupy najemników.
- Wódz Kompanii „Mugambe” Pablo – wódz afrykańskiej grupy najemników.
- Przyboczny Poszukiwacz – przyboczny Wielkiego Księcia.
- Rycerz Grzegorz – sławetny rycerz będący poddanym Wojewodzie Janowi.
Dzień I Rozpoczęcie działań wojennych
Po rozłożenie namiotów i rozstawieniu czeladzi obozowej doszło do pierwszych potyczek w ramach ćwiczeń. Podzielono przybyłe rycerstwo na dwie drużyny i rozpoczęto grę terenową w przejmowanie chorągwi, które zostały zastąpione kołami od powozów. Szybko zakończono jednak trening ze względu na wysoki stopień zmęczenia biorących udział wojów. Nie przeszkadzało to jednak w urządzeniu jednej z wielu uczt obficie zakrapianych zacnymi trunkami. Ale czy wszystkimi? Najemni serbscy przywieźli ze sobą wyrób, który okazał się mocno kontrowersyjny i ze wszystkich obecnych raptem dwie osoby były w stanie to wypić i zasmakować. Oficjalnie alkohol ten zyskał miano Szczocha serba. Wydarzeniem tego wieczoru było także przekazanie urodzinowych podarków gliwickiemu szlachcicowi, której to się spodziewał tak samo jak seksu z własną matką (czyli w ogóle).

Dzień II – dwa starcia karolewskie
Prognozy zapowiadały się aż za dobrze. Oczekiwanie w osłonie leśnej niczym polskie rycerstwo na Grunwaldzie się wydłużało. Wojna jest brutalna, ale tego dnia żadna ze stron nie kwapiła się by rozpocząć pełnoskalowe działania wojenne. Od poranka do przygotowania zbrojnego rycerstwa do potyczek minęło trochę czasu. W międzyczasie przetestowano dwie naramienne armaty dostarczone przez Kasztelana Mateza. W końcu doszło do pierwszych potyczek. Wojownicy reprezentujacy Ruś Moskiewską ruszyli zabezpieczali swoje najcięższe argumenty zbrojne gdyż doszło do lekkich uszkodzeń. W tym czasie sił wrogiej Rusi Kijowskiej, zbrojne w naramienne armaty Kasztelana Mateza starało się w pełni wyeliminować ciężki sprzęt jak gdyby liczono, że jego utrata przyspieszy koniec wojny. Starcia odbywały się lokalnie. Szybko utracono dwie z trzech ciężkich broni osadzonych na powozach. Obrona ostatniej wydawała się nieco łatwiejsza choć wcale nie łatwa. Wojowie Rusi Kijowskiej wbiegli dróżką leśną na linię lasu zbrojni w dwie armaty naramienne. Niewiele ich w tym momencie dzieliło od osiągnięcia celu. Odpór temu praktycznie sukcesywnemu szturmowi dał sam Komandor Ipso iure Szturmi, który dosłownie na chwilę przed odpaleniem śmiercionośnej broni, powalił napastników. Ostatecznie jednak wojowie Rusi Kijowskiej zniszczyli trzeci cel.
Było to pierwsze i ciężkie starcie prowadzone w ciężkich promieniach słońca. Przez dłuższy czas później każda strona regenerowała swoje siły. Oderwanie od tego stanu rzeczy przyszło dopiero pod wieczór gdy aura nieco się ochłodziła, doszło do kolejnych prowokacji. W tym czasie chodziło o skradzione sztandary, których to utrata jak wiadomo jest hańbą dla danej formacji. Potyczka odbywała się na starciu grup w otwartym terenie stepowym. Ciężkie walki ze względu na grunt i dużą przestrzeń otwartą zakończyły się finalnie odzyskaniem sztandarów, a dzień zakończono ucztą.
Dzień III – wielka bitwa oraz wyprawy do jezior
Dzień rozpoczął się równie leniwie jak i wcześniejszy. Ze względów na utrzymujące się upały część rycerstwa okresowo się przemieszczało w rejony Jezior Malinkowych. Wieczorem tego dnia jednak doszło do spotkania dwóch armii. Armia Widmowska choć znacznie mniej liczna to o wiele bardziej doświadczona w bojach. Siły onyksyjskie podzielono na trzy komponenty kooperujące ze sobą. Celem nadrzędnym było wyeliminowanie już na starcie wrogich trebuszy, które miały być użyte do ostrzelania obozowiska. Wojska pod przywództwem Wielkiego Księcia Szamila dokonały zniszczeń dwóch najbardziej wysuniętych machin. W tej sytuacji zostało zniszczenie trzeciej, która była najbardziej ufortyfikowana. W tym celu doszło do obejścia z dwóch stron ostatniej pozycji. Walki były brutalne i okupione krwią wielu dzielnych wojowników. Ostatecznie udało się zniszczyć wszystkie machiny. Wojska onyksyjskie zyskały chwilę na przegrupowanie się. Drugi cel jaki obrano to było zaatakowanie obozu wojsk widmowskich celem ich absolutnej anihilacji. Pościg zakończył się w rejonie wzgórz ahmedskich, na których to doszło do zaciętych starć obu armii. Strzelcy obu stron mieli wymarzone pozycje na wzgórzach, wojowie ciężkie przeprawy. W pewnym momencie przerodziło się to w walkę czysto pozycyjną gdzie większość walki opierała się na łucznikach i kusznikach. Doszło także do pewnych wypadków, w których to straty Onyksyjczyków prawie zostały wyrządzone przez ich samych. Przykładem tego był między innymi Książe Primorski KacBR, który to próbował przerzucić naczynie z gorącą smołą na pozycje przeciwnika, ale nie wziął pod uwagę lasu, który przeszkadzał w tak dalekim rzucie, czego efektem było to, że prawie szeregi zostały uszczuplone. Walki skończyły się już po zmroku gdy dookoła było ciemno. Finał bitwy był gorzki dla obu stron. Onyksyjczycy mimo przewagi liczebnej nie byli w stanie zniszczyć sił przeciwnika. Z kolei Widmowcy zmęczeni i częściowo wykrwawieni tak czy inaczej podjęli decyzje o ewakuacji głównych sił z okolic. Starcie fizycznie porażką było dla Wielkiego Księcia Shamila pod kątem prowadzenia walki. Z drugiej strony sukcesem ze względu na wyparcie wojsk widmowskich. Długi dzień zakończono ucztą by zregenerować potrzeby fizjologiczne i snem.

Malowidło przedstawiające Komandora Alexa szykującego się do bitwy z Armią Widmowską. Na malowidle widocznie sprawdza swój miecz przed wyruszeniem
Dzień IV – regeneracja i problemy serbskie i graniczne
Tego dnia smutkiem okryła całe obozowisko informacja o tym, że Kawaler Clyde musi wracać do swoich ziem celem ochrony przed agresywnymi ruchami ludów zza granicy, którzy zamieszkują wioski na pograniczu kraju onyksyjskiego. Ponadto był to kolejny dzień, w którym delegaci rozjechali się szukając ochłody w pobliskich zbiornikach wodnych.
Wojna jednak jest o tyle ciężka, że należy uważać na szpiegów ponieważ zdarza się, że po dużych bitwach część żołnierzy przeciwnika próbuje nielegalnie dostać się do księstwa celem założenia siatki szpiegowskiej. I w tym wypadku było podobnie. Dlatego założono posterunki na granicy by kontrolować przejście lokalnych mieszczan i wieśniaków oraz by nie dopuścić by zakonspirowani żołnierze przechodzili na drugą stronę. Wiedziano o tym, że jakaś grupa próbowała przejść przez granicę, lecz nie był znany przywódca. Prawdopodobnym jest, że do tej roli wybrano osobę, która nigdy nie miała nic wspólnego ze szpiegowaniem gdyż po ujęciu tej osoby, od razu wręcz zdradził swoją rolę.
Późnym popołudniem zostaje rozpoczęta kolejna potyczka z pozostałymi w rejonie wojskami przeciwnika. Celem wrogich niedobitków było ograbienie co cenniejszych elementów wyposażenia poległych, którzy znajdowali się po stronie rzeki zajmowanej przez siły Shamila. Te z kolei musiały zniwelować możliwość zbezczeszczenia ciał poległych towarzyszy i utraty cennego sprzętu, więc wydelegowano zbrojne ramie, którego zadaniem było przeciwdziałanie temu procederowi z powodzeniem. Wieczorem dokonuje się kolejna uczta, która przeplata się z delikatnymi niesnaskami, które finalnie zacierają się pod koniec wydarzenia.
Dzień V – badania, ciężka porażka na tle alkoholowym
Książecy geolodzy wystosowali prośbę do Wielkiego Księcia Shamila by mogli w tym terenie przeprowadzić badania dotyczące wykrywania pokładów surowców w ziemi. Problem w tym, że pozostały jeszcze jednostki najemnicze i niedobitki sił przeciwnika, więc nie można było spokojnie poprowadzić ich w rejon wyznaczony toteż uznano, że należy się im zapewnić ochronę. Mapy niestety były niedokładne toteż należało wspomóc kartografów w określeniu danego terenu. Z racji tego, że resztki przeciwnika zaobserwowali takie ruchy i nie chcąc wracać z pustymi rękami, postanowili dokonać zaboru informacji celem uzasadnienia przyszłych najazdów na ten teren. Nie posiadamy zbyt wiele informacji dotyczących przebiegu tej potyczki jednak ważnym jest, że siły onyksyjskie wygrały.
W późniejszym czasie doszło do delikatnego problemu logistycznego gdyż przyboczny Wielkiego Księcia Shamila czyli Poszukiwacz doznał awarii miejsca noclegowego ze względu na drzewo. Później uczta wymknęła się spod kontroli ponieważ Reichsgraf Gabor prawdopodobnie z rozpaczy dotyczącej ilości poległych w czasie kampanii, upił się do tego stopnia, że złapał psychozę i jedyną opcją by położyć go było zawiezienie taczkami do namiotu. Ciężkie boje dotyczące uśpienia węgierskiego możnego z atakiem syndromu stresu pourazowego trwały do około pierwszej godziny. W międzyczasie wijąc się w spazmach z błaganiem o przyprowadzenie jego mamy. Nie pomogło brutalne pacyfikowanie nogą. Po pewnym czasie udało mu się uspokoić gdy interwencję zapowiadał Wojewoda Matio, do którego zainteresowany odczuwał pewien respekt i strach.
Dzień VI – spokój
Tego dnia rozstaliśmy się chwilowo z przybocznym Shamila czyli Poszukiwaczem, który musiał w międzyczasie zająć się ważnymi sprawami. Następnego dnia oczywiście wrócił jeszcze pożegnać delegacje. Jednak jeszcze problem się pojawił dotyczący faktu, że na miejsce po wyznaczeniu wykopalisk przez geologów, zaczęli się zjeżdżać robotnicy. Zwykłe chamstwo i pospólstwo. Należało więc przenieść częściowo obóz by odseparować się od plebsu. W tym czasie także doszło do nagłej zmiany pogody, która to przyniosła wilgoć i ochłodzenie tak mocno wyczekiwane przez cały czas. Dochodzi też do incydentu, w którym to otyły robotnik łamie sobie nogę na skarpie. Z okolicznych wiosek także pojawiają się wieśniacy zaciekawieni uzbrojeniem, którzy to ugoszczeni zostali i poinstruowani gdyż mimo statusu społecznego, prezentowali bardziej godne postawy niż robole. Tego dnia uczta była skromna.
Dzień VII – powrót
Obozy zostały spakowane. Doszło do lekkiej konfrontacji z plebsem, który próbował możnym wciskać jakieś ogórki w postawie pogardy. Ostatecznie skończyło się na tym, że wszystkie chorągwie odjechały – częściowo do włości, a częściowo rozerwać się po bojach nad lokalnymi zbiornikami wodnymi, a dopiero potem do swych włości. Odbyło się to bez większych utrudnień.