IV Obóz Onyksowy: Czwarty wielki zjazd Onyksów, który odbył się w dniach 20-24 lipca 2020. Zjazd trwał 5 dni i był do tej pory najdłużej trwającym zdarzeniem tego typu. Poobozowy kac i PTSD trwać będzie adekwatnie do czasu jego trwania. Na obóz zajechali:
Oraz gościnnie:
- AirBorne
- Johnny
W tym roku niestety nie było Maliny oraz Bartmana, który akurat okupuje Czechy.
Przygotowania:
Jak co roku każdy starał się jak mógł. BMatio przygotował pełen mobilny serwis naprawczy, Szturman zaś zakupił farby w celu malowania replik bo jak wiadomo – skiny dają +20 do skuteczności. Kacek dzięki przemytowi aut między salonami Audi i Opla zdobył fundusze na zakup nowocześniejszego munduru serbskiego, dzięki czemu wpadł do czasu późnych lat ’90. Moris oraz Szeryf zdobyli zaś repliki, z czego ten drugi załatwił sobie używaną replikę drużyny Senteno licząc, że już samo to podniesie jego celność. Natomiast Moris po prostu pożyczył kałacha od Zbycha. Pozostali zaś dokonywali większych lub mniejszych zakupów i ustalaniem kto w tym roku zakupi orzechową Soplicę zwaną potocznie orzechem.
Wyjazd.
W poniedziałek rano grupy Onyksów rozpoczęły coroczny wyścig w stronę miejsca obozowania. Jako że zbiórkę wyznaczono dopiero na godzinę 12:00 to premiowało to śpiochów. Grup dojazdowych było w sumie cztery: Południowa – w składzie – Zbysiarro, Szturman i AirBorne, oraz BMatio i Gabor. Grupy te spotkały się w Częstochowie skąd ruszyły powoli na północ dojeżdżając w rejon obozowania około 13:30.
Zachodnia – w składzie Kacek, Alex, Johny oraz podobnie jak w poprzednim roku Samojezdny Rozpoznawczy Oddział Murzyński (SROM). Tym razem jednak rozpoznanie pojechało później przez co Kacek, Aleks i Johny stawili się na obozie jako pierwsi.
Środkowa – w składzie Przemek, Clyde oraz Prykuś. Sam Clyde przebył długą drogę do Ostrowa Wielkopolskiego, gdzie po nocy udał się z grupą na obóz docierając tam po 12:00.
Dowódca Kamilski w tym roku dotarł na obóz sam. Wcześniej jednak musiał stoczyć bój o wysłanie listu na poczcie gdzie po godzinie bezskutecznego czekania oraz próbie handlowania się z ekspedientką zdecydował się na zmianę urzędu. Tym razem z pozytywnym skutkiem.
Dzień 1.
Pierwszego dnia jak co roku ruszono na pobliski Aleksandrów Łódzki w celu złupienia okolicznych Biedronek i Lidlów. Tubylcy wiedzący już jednak o tym zwyczaju przezornie i z powodu epidemii Covid postawili kasy samoobsługowe. Jednocześnie nastąpiło załamanie pogody, co zmusiło Onyksów do siedzenia w baraku i graniu w karty. Pogoda poprawiła się jednak po południu na tyle, że stoczono pierwszy przyjacielski bój spotkaniowy między albańskim Kosowianinem, a Serbem z inicjatywy Albańczyka, który akurat zabrał się do miasta z grupą Kacka, gdzie w czasie podróży torturowany był Serbskimi piosenkami z wojny w Bośni. Bitwa o pachołki i oponę zakończyła się najpierw wygraną Serbii, a potem Kosowa co wprowadziło remis.
„…tam są pachołki, jakby bliżej nas, bliżej po prostu są dalej ich niż my bliżej nich będziemy.”
Sierżant Kacbr, dowódca oddziału armii Republiki Serbskiej
Dzień 2.
Drugiego dnia obozu ruszył turniej 1v1. Bitwy jak co roku były zacięte i przykuły dużą uwagę widzów. Były one na tyle emocjonujące i interesujące, że w pewnym momencie do walki dołączył się przelatujący nad obozem Mi-24, zapewniając ogromny bonus w postaci +100 do zajebistości.
Kolejnym zdarzeniem tego dnia była rozgrywka zapoznająca z terenem, w trakcie której Onyks podzielono na dwie części i posłano w las do rywalizacji w grze typu „Ochrona VIP” z fatalnym skutkiem dla atakujących.
Finał tego dnia stanowiło zebranie sił do wieczornej walki z grupą Senteno. Tym razem to GS Onyks miała za zadanie zaatakować cele chronione przez rywali. Walki rozpoczęły się o godzinie 18:30 i trwały blisko do godziny 21:30. W toku walk udało się wypchnąć przeciwników z kilku pozycji oraz udało się nawet kilku zabić! Starcia zakończyły się próbą szturmu dawnego obozu nad jeziorkiem Ozerko, który ostatecznie nie wyszedł. Mimo wszystko Onyks osiągnął najlepszy wynik do tej pory.
Dzień 3.
Dnia trzeciego kontynuowano pojedynki 1v1. Ostatecznie całość wygrał Szturman zajmując pierwsze miejsce. Drugą pozycję zajął BMatio, którego zawiodła replika. Co ciekawe obaj mieli w trakcie problemy techniczne z karabinami. Prawdopodobnie była to wina dotknięcia jej przez magicznego Albańczyka.
Trzeciego dnia stoczono również kilka pojedynków drużynowych.
Niestety, trzeciego dnia został porwany Albańczyk z Kosowa, którego rodzina zapragnęła porwać nad morze. Wywołało to uczucie współczucia, nawet ze strony Serbów.
Wieczorem rozpoczęło się inne ważne wydarzenie. Po raz pierwszy w historii obozu rozegrano turniej we flanki. Drużyna w składzie Aleks, Kacek, Moris i Szeryf vs Gabor, Pyrkuś, Przemek i Clyde. Wygrała ta pierwsza głównie z winy Gabora. Następnie zaczęło się picie orzecha, ale bez mleka. To był moment, w którym Kacek powoli zaczynał odlatywać (jego bilans to dwa piwa i trzy łyki orzecha wstyd…) w inne stany świadomości. Wkrótce poszły pierwsze rzygi. Konkretnie rzygi Kacka. On sam sprawiał wrażenie jakby wylądował na wojnie w Chorwacji. Zakończyło się to m.in. nieporozumieniem na tle etnicznym ze Ślązakiem, wychwaleniu zbrodni w Srebrenicy, udaną próbą wejścia pod UAZa oraz gonienie Kamila, Zbycha i Matia bo uznał, że uciekają przed nim Bośniacy (po 50 metrach pościg zakończony rzyganiem) . Następnie Kacek dalej próbował ukrywać się pod autami, więc wchodził pod samochód Matia. Całość zakończyła się zdarzeniem z udziałem Prykusia. W momencie gdy uczestnicy rozchodzili się do namiotów okazało się, że Prykusia nigdzie nie ma. Rozpoczęto szybkie poszukiwania i do spania. Drugiego dnia okazało się, że podpity Prykuś poszedł do auta po jedzenie i w momencie gdy wyjął chipsy i zamknął bagażnik to zresetował mu się system i zasnął przy aucie..
Dzień 4.
Czwarty dzień zaczął się od odkrycia nowej formy zabawy. W pobliskiej łódce z kokainą odnaleziono styropianowe samoloty do rzucania. Onyksy rzuciły się na nową zabawę i zaczęli organizować walki powietrzne a’la War Thunder. Zakończyły się one niestety uszkodzeniem kilku samolotów.
Do południa stoczono jedną potyczkę, po czym spora część Onyksów udała się do dobrze znanej Pizzerii w Aleksandrowie Łódzkim. W trakcie jedzenia pizzy okazało się, że Przemkowi uciekły dzieci z piwnicy.
Popołudniu doszło do wielkiego starcia, kiedy to elitarny oddział Onyksowy (Szturman, BMatio, Zbysiarro i Przemek) stoczył walkę z resztą drużyny. Starcia obejmowały rozbrajanie/podkładanie bomby, zasadzki i branie do niewoli. Ostatecznie walkę zakończył szturm na bunkier zajmowany przez grupę specopsów. Walki skończyły się w momencie, w którym grupa atakująca poddała się nie będąc świadomym tego, że ostatni broniący – Szturman praktycznie stracił już amunicję oraz w wyniku upłynięcia czasu wykonania.
Pod wieczór mimo ogólnego zmęczenia udało zorganizować się jeszcze „Polowanie na Serba’. Kacek jako zbrodniarz wojenny miał za zadanie uciec obławie, która poszukiwała go za zbrodnie z Bośni. W toku rozgrywki Aleks, który był jego ochroniarzem, zaproponował zmianę odzienia dla odwrócenia uwagi. Skończyło się to tym, że Kacek w ostatniej chwili wymknął się pogranicznikom czarnogórskim, która za późno ogarnęła podstęp.
Wieczorem pili mocno tylko Ci, którzy nie prowadzili następnego dnia. Wykorzystał to Przemek, który wypił tak dużo, że wylądował na około 1,5 godziny w kiblu śpiewając, rzygając, srając, wyzywając. W tym czasie reszta grupy skorzystała z okazji do obserwacji kosmosu. Udało się zrobić nawet zdjęcie komety i wypatrzyć kilka ciekawych obiektów.
Około godziny 01:30 Przemek został wniesiony na noszach do namiotu. Gabor włączył, „coffin dance:” oraz krzyki „Ziobro k***o j***na” co jednakowoż zdenerwowało BMatia. Reszta drużyny była zadziwiona również dziwnymi dźwiękami dobiegającymi z namiotu Serba.
Dzień 5.
Dnia piątego nastąpiło złożenie obozu. Zrobiono sobie pamiątkowe zdjęcia, rozdzielono fanty (czytaj jedzenie), i pożegnano. Część grup pojechała po tym do domu, lecz Kamilski wraz z częścią grupy zachodniej i grupą południową pojechał w rejon Malinki pod Zgierzem w celu zjedzenia hot-dogów i zamoczenia się w wodzie. W drodze jakaś baba przydzwoniła w auto grupy zachodniej, co skończyło się na szczęście na niegroźnych uszkodzeniach i spisaniu danych kierującej. Po dojechaniu nad Malinkę zjedzono hot dogi, przestraszono tubylców i pracowników z Ukrainy, oraz ochłodzono nogi w wodzie. Nastąpiło pożegnanie i powrót do domów.
Powrót.
Odbył się bez większych komplikacji poza tym, że we Wrocławiu natrafiono na korek i prawie doszło również do sytuacji angry people attack, lecz szybka decyzja uchroniła grupę zachodnią przed tą sytuacją. Grupa południowa trafiła także na dość nietypowy fotoradar w postaci stojącego przy drodze T-55 ze zwróconą w kierunku jeżdżących pojazdów wieżyczką. Ostatni członkowie Obozu dotarli do domów około dwudziestej trzeciej.
Podsumowanie Obozu:
- Zabici – brak
- Ranni – zwykle obtarcia; pogryzienia przez komary; pozostałości po strzelankach; problemy z brzuchem Przemka wynikające z diety i alkoholu
- Zabici w boju z grupą Senteno – chyba każdy oprócz Zbysiarra
- Straty grupy Senteno – zginęli chyba z 7 razy
- Zerujący (stawiający za rok) – Przemek, Pyrkuś, Alex