Dzielne podróże załogi Onyksu – bohaterowie mórz z Karolewa

Pod majestatycznym sztandarem Imperium Karolewskiego, przez burze, mgły i nieznane krainy, okręt bojowy „Dzileń” zapisał się w historii jako legendarny strażnik mórz. Nie był to jednak zwyczajny okręt — ani też jego załoga nie była zwyczajna.

To była załoga złożona z postaci tak unikatowych, że sam ocean uczył się ich imion.


Załoga Onyksu – niepowtarzalna jak sam okręt

  • Starszy Młodszy majtkowy Ćwierćłysow – Szturman
    Genialny nawigator i człowiek, który znał każdy zakręt oceanu. Pół głowy łysa, pół genialna — tak mówiono. Dzięki jego instynktowi Onyks nigdy nie wpłynął dwa razy w tę samą zasadzkę.
  • Niebezpieczna Krowa Wiesia – maskotka pokładowa
    Pluszowa krowa, której obecność na mostku była świętością. Urocza, nieco przetarta, ale święta. Kapitan raz żartem ją zdegradował — sztorm trwał trzy dni.
  • Dzielny Kamilski – Szef Szefów
    Najważniejszy człowiek, który nie miał oficjalnej funkcji. Wszystko wiedział, wszystko umiał. Kiedy się zjawiał, problemy znikały. A czasem też kadet, jeśli zadawał zbyt dużo pytań.
  • Gabor – Poskramiacz Ośmiornic
    Bohater głębin. Mówiono, że ma tajny język macek i śpi z jednym okiem otwartym — bo kiedyś spał z ośmiornicą. Dosłownie. Żyje do dziś, więc chyba się dogadali.
  • Clyde – Paliwowy Mistrz Fachu
    Paliwo? Clyde. Eksplozja? Clyde. Śpiew? Też Clyde. Człowiek, który umiał zamienić szlam w ogień. Jedyny znany technik z dyplomem spawania pod wodą w czasie huraganu.
  • Hubson – Pijany lekarz z dwiema lewymi rękami (na trzeźwo)
    Na trzeźwo gubił stetoskop i zszywał ludzi do tyłu. Ale gdy wypił, zamieniał się w chirurga-gwiazdę. Najlepsze operacje przeprowadzał po trzecim kieliszku rumu — na pokładzie był specjalny barek „tylko dla medycznych sytuacji awaryjnych”.
  • Kacek – Serbski zbrodniarz wojenny (reformowany?)
    Milczący, zamyślony, zawsze w cieniu. Jego przeszłość była owiana tajemnicą i lepiej było nie pytać, czemu zna się na tak wielu rodzajach broni. Zajął się obsługą dział Onyksa – precyzyjnie, z pasją i z niepokojącą satysfakcją.
  • Johny – szewcki mistrz szant, głos który koił nerwy i rozbudzał serca,
  • Prajki – tank zespołu, siła, taran, mur – i sumienie, gdy reszta zawodzi.

Przygody godne eposu

Ta niezwykła załoga przemierzyła:

  • Krwawą Wodę, gdzie uratowali emisariusza i zatopili legendarny piracki pancernik „Czarna Maciora”.
  • Zapomniane Wyspy, gdzie ich starcie z mityczną maszyną Atlantiru zatrzymało zagładę.
  • Srebrny Pas Ciszy, gdzie złożyli hołd przeszłości, odkrywając ukrytą prawdę o wielkiej wojnie.

Onyks i jego załoga stali się legendą nie tylko dzięki sile i odwadze, ale też dzięki niezwykłej, nieprzewidywalnej mieszance charakterów, która uczyniła ich niezniszczalnymi.

„Oko Syreniego Wiru” – Najbardziej pokręcona podróż Onyksu

Było to w Roku Mgły, kiedy nad południowymi wodami zawisła złowroga cisza. Zniknęły statki. Nawet mewy odmawiały lotu nad archipelagiem Zmiennego Cienia. W Karolewie szepczano, że przebudziło się Oko Syreniego Wiru – starożytna, żywa pułapka wodna, która raz na tysiąc lat wciągała do siebie wszystko, co się poruszało. Rada Admiralicji postanowiła wysłać tylko jeden okręt.

I oczywiście był to Onyks.


Etap I: Wypłynięcie – Nikt nie wierzy w misję samobójczą… oprócz nich

Gdy załoga Onyksu usłyszała o rozkazie, reakcje były różne.

„Wir? Mówią o tym w bajkach. Idziemy?” – zapytał spokojnie Dzielny Kamilski, podpierając się łomem, jakby to była laska generała.

„Wir nie wir, paliwo mam, potwory piły będą się ślizgać” – odparł Clyde, ścierając tłustą łapą mapę, której i tak nie używał.

Kapitan Ćwierćłysow poprawił swój filcowy kapelusz, wyjął suszonego śledzia z kabury i rzekł:
„Płyniemy. Wiesia chce.”

Pluszowa Krowa Wiesia została umieszczona na dziobie, jak zwykle. Załoga złożyła przysięgę lojalności przed jej haftowanymi oczami. Tylko Hubson pokpiwał – do momentu, gdy Wiesia „przypadkiem” spadła z relingu. W ciągu pięciu minut zerwał się sztorm. Wszyscy natychmiast ją postawili i przeprosili.


Etap II: Spotkanie z Ryboczłekami i pierwszy atak

Po trzech dniach bez snu i z rozwarstwionym niebem, Onyks wpadł na patrol Ryboczłeków – pół ludzi, pół ryb, pół kompletnie pijanych. Wódz plemienia zażądał oddania Wiesi jako daniny.

Gabor, który właśnie wypływał po kałamarnicę, wyskoczył z harpunem i wciągnął wodza na pokład. Po krótkiej „rozmowie” językiem macek, Ryboczłeki skapitulowały i zostawiły im w darze wielką perłę – mapę do samego Oka.

„Szanuję twoją dyplomację” – rzucił sarkastycznie Kacek, wpatrzony w perłę, która pulsowała jak serce.


Etap III: Oko Wiru i pojedynek z wodnym olbrzymem

W końcu Onyks dotarł do centrum wiru. Ocean zapadł się jak lej. Na horyzoncie nie było nic poza kręgiem ciemnej wody i ogromną, pulsującą istotą – Wodnym Olbrzymem Y’Khuralem, stróżem Oka.

„Nie wchodzimy w to.” – powiedział Hubson, pakując już apteczkę.

Ale wtedy Krowa Wiesia sama przewróciła się do przodu – jakby wskazywała atak.

Ćwierćłysow rozkazał:
„Pełna moc, Clyde! Działa na paszczę, Kacek! Kamilski – robisz coś mądrzejszego niż reszta!”

Kacek już montował samosterujące torpedy z przetopionych sztućców.

Clyde wlał całą swoją rezerwę płynnego ognia do komór spalinowych. Onyks przyspieszył jak nigdy.

Rozpętała się bitwa morskiego absurdu – z mackami, parą, rykiem i bojową piosenką Gabora, który stanął na maszcie i harpunował potwora w oko.

W ostatnim momencie Wiesia, zrzucona z fali, wpadła prosto na czoło Y’Khurala. Potwór zamarł… i opadł.

Oko Wiru zniknęło. Cisza wróciła.


Etap IV: Powrót jako bohaterowie (z obowiązkową inspekcją medyczną)

Po powrocie do Karolewa załoga została przyjęta z honorami. Imperator nadał Onyksowi tytuł „Król Kręgu”, a Wiesia otrzymała order Złotej Łaty.

Hubson został zmuszony do trzeźwej przemowy i omal nie zemdlał. Kacek po raz pierwszy się uśmiechnął (świadkowie nie żyją). Clyde zażądał wakacji w wulkanie. Gabor wychował potomstwo ośmiornicy i wypuścił je do wolności. Ćwierćłysow zjadł śledzia. Kamilski zniknął, a kiedy wrócił, działały wszystkie zegary w mieście.


Epilog: A Oko… nadal patrzy

Mówi się, że gdy morze cichnie zupełnie, a w powietrzu pachnie śledziem i paliwem – Oko Wiru znów się otwiera. Ale teraz… patrzy z respektem.

Bo zna załogę Onyksu.

Dziennik Kapitana Ćwierćłysowa – Szturmana

15 dnia żeglugi, w rejonie Prądów Skalistych
Pogoda twarda jak stal, a fale szarpią Onyksa jak wilki zaprzęg. Kurs wyznaczyłem zgodnie z mapą hrabiego van Dorn, lecz głos intuicji, lub może Wiesi, skierował mnie w bok od znanych tras. Zgubiliśmy z oczu gwiazdy – mgła jak ołów, a kompas wiruje w bezładzie. Zaufam maskotce – gdy Wiesia się przewraca, los ostrzega. Załoga nie wie, lecz czuję… że zbliżamy się do granicy starego świata, gdzie ludzki rozum nie sięga.


Dziennik Krowy Wiesi – maskotki pokładowej (fragment zapisu bosmana)

Dodano do księgi pokładowej przez bosmana Jarunę:
Pluszowa maskotka, kształtem przypominająca bydlę pokojowe, znów przewróciła się dziś sama z siebie podczas czyszczenia pokładu. Działo się to dokładnie w godzinę, gdy cień wiru pojawił się na wodzie. Oficerowie nie dowierzają, ale stary Jaruń mówi – „Krowa wie”. Od dziś stawiam ją dziobem do przodu. Niech prowadzi.


Dziennik Dzielnego Kamilskiego – Szefa Szefów

17 dnia żeglugi
Znów musiałem rozebrać zawór wyrzutni. Matko Boska, co za ślepota inżynierska w tej flocie. Bez narzędzi, bez materiału – tylko z miedziaka zrobiłem zawleczkę. Kapitan ufa mi więcej niż własnym oficerom. Może dlatego, że nie pytam – działam. Dziś okręt wszedł w martwe wody. Woda nie faluje, ryby uciekły, a na burcie osiada kurz – kurz na morzu. Coś jest nie tak. Jutro sprawdzę liny główne. I Wiesię. To nie zabawka. To relikwia.


Dziennik Gabora – Poskramiacza Ośmiornic

18 dnia żeglugi
Dziś wyciągnęliśmy z morza coś, co przypominało ośmiornicę, lecz macki miało ostre jak bagnety. Wzięła mnie za brata – przyssała się do mej klatki piersiowej i nie chciała puścić. Mówią, że śnię brednie, ale czuję, że porozumieliśmy się. Olbrzym z głębin, którego mamy spotkać, zna mnie. Może mnie oczekuje. Wyostrzyłem harpun. Jeżeli to koniec, chcę go przyjąć w wodzie, nie w kajucie.


Dziennik Clyde’a – Mistrza Paliwowego

16 dnia żeglugi
Maszyny jęczą. W komorach tyle sadzy, co w piecu dymiarza. Musiałem palić stary wosk z kapliczki i tłuszcz wielorybi. Onyks odpowiada. Pokład drży, ale idzie jak koń bojowy. W nocy słyszałem syreni śpiew, choć nie było śpiewaków. Może dym mnie truje. A może to okręt śpiewa – jakby wiedział, że zbliża się ostatnia próba.


Dziennik Hubsona – Pokładowego Lekarza

19 dnia żeglugi
Jeden z majtków miał pęknięcie w boku – ponoć od macki. Zaszyłem, ale ręka mi drżała. Nie od rumu, lecz od lęku. Coś wisi nad tą wyprawą. Nawet Wiesia wygląda posępnie. Dziś modliłem się pierwszy raz od lat. Nie o przeżycie, lecz o trzeźwość. Bo jeśli śmierć ma przyjść, chcę ją zobaczyć wyraźnie. I może, może, być pierwszym lekarzem, który poświadczył: Bóg z morza jest potworem.


Dziennik Kacka – Artylerzysty

20 dnia żeglugi
Rozstawiłem działa sam. Kazałem milczeć – za wiele słów psuje celność. Coś śledzi nas z dna. Widziałem w lufie odbicie oka – wielkiego, jak kadłub. Potwór czy bóg, nie wiem. Ale mam naboje z czystego srebra i amunicję, która modli się, zanim wystrzeli. Zrobiona z łusek poległych. Jeśli to nasz koniec, ja chcę go widzieć przez celownik. Wiesia patrzy na mnie. Czuję, że rozumie. Ona już wie, kto przeżyje.

TAJNY DZIENNIK POKŁADOWY OKRĘTU BOJOWEGO „ONYKS”

Opracowanie tajne. Przechowywać w archiwum Admiralicji pod sygnaturą „Srebro/Mgla/Onyks/1874”.


Opis misji:

Rok Pański 1874. Okręt bojowy „Onyks”, dowodzony przez kapitana Ćwierćłysowa, wyruszył z portu w Karolewie z misją dotarcia do tajemniczego Oka Syreniego Wiru – obszaru na starych mapach oznaczanego wyłącznie słowem: „NIEBEZPIECZEŃSTWO”. Celem misji było zbadanie anomalii morskich, potwierdzenie istnienia olbrzymiego organizmu żyjącego w głębinach oraz odnalezienie legendarnego reliktu zwanego Zegarem Prądu.

Załoga składała się z jednostek niezwykle specyficznych:

  • Kapitan Ćwierćłysow – szturman, weteran pięciu rejsów przez cieśninę Widm,
  • Wiesia – niebezpieczna krowa-maskotka z pluszu, uważana przez załogę za talizman i proroka,
  • Dzielny Kamilski – szef szefów, odpowiedzialny za naprawy, konstrukcje i cuda mechaniczne,
  • Gabor – poskramiacz ośmiornic i specjalista od kontaktów z głębinowcami,
  • Clyde – mistrz fachu paliwowego, znany z tego, że potrafi rozpalić ogień nawet w deszczu,
  • Hubson – pokładowy lekarz, z równą wprawą leczył i pił,
  • Kacek – milczący artylerzysta, poeta prochu i prostości.

Dzienniki Pokładowe:

Dziennik Kapitana Ćwierćłysowa

15 dnia żeglugi, w rejonie Prądów Skalistych Pogoda twarda jak stal, a fale szarpią Onyksa jak wilki zaprzęg. Kurs wyznaczyłem zgodnie z mapą hrabiego van Dorn, lecz głos intuicji, lub może Wiesi, skierował mnie w bok od znanych tras. Zgubiliśmy z oczu gwiazdy – mgła jak ołów, a kompas wiruje w bezładzie. Zaufam maskotce – gdy Wiesia się przewraca, los ostrzega. Załoga nie wie, lecz czuję… że zbliżamy się do granicy starego świata, gdzie ludzki rozum nie sięga.

Dziennik Krowy Wiesi – wpis bosmana

Fragment zapisu bosmana Jaruny Pluszowa maskotka, kształtem przypominająca bydlę pokojowe, znów przewróciła się dziś sama z siebie podczas czyszczenia pokładu. Działo się to dokładnie w godzinę, gdy cień wiru pojawił się na wodzie. Oficerowie nie dowierzają, ale stary Jaruń mówi – „Krowa wie”. Od dziś stawiam ją dziobem do przodu. Niech prowadzi.

Dziennik Dzielnego Kamilskiego

17 dnia żeglugi Znów musiałem rozebrać zawór wyrzutni. Matko Boska, co za ślepota inżynierska w tej flocie. Bez narzędzi, bez materiału – tylko z miedziaka zrobiłem zawleczkę. Kapitan ufa mi więcej niż własnym oficerom. Może dlatego, że nie pytam – działam. Dziś okręt wszedł w martwe wody. Woda nie faluje, ryby uciekły, a na burcie osiada kurz – kurz na morzu. Coś jest nie tak. Jutro sprawdzę liny główne. I Wiesię. To nie zabawka. To relikwia.

Dziennik Gabora

18 dnia żeglugi Dziś wyciągnęliśmy z morza coś, co przypominało ośmiornicę, lecz macki miało ostre jak bagnety. Wzięła mnie za brata – przyssała się do mej klatki piersiowej i nie chciała puścić. Mówią, że śnię brednie, ale czuję, że porozumieliśmy się. Olbrzym z głębin, którego mamy spotkać, zna mnie. Może mnie oczekuje. Wyostrzyłem harpun. Jeżeli to koniec, chcę go przyjąć w wodzie, nie w kajucie.

Dziennik Clyde’a

16 dnia żeglugi Maszyny jęczą. W komorach tyle sadzy, co w piecu dymiarza. Musiałem palić stary wosk z kapliczki i tłuszcz wielorybi. Onyks odpowiada. Pokład drży, ale idzie jak koń bojowy. W nocy słyszałem syreni śpiew, choć nie było śpiewaków. Może dym mnie truje. A może to okręt śpiewa – jakby wiedział, że zbliża się ostatnia próba.

Dziennik Hubsona

19 dnia żeglugi Jeden z majtków miał pęknięcie w boku – ponoć od macki. Zaszyłem, ale ręka mi drżała. Nie od rumu, lecz od lęku. Coś wisi nad tą wyprawą. Nawet Wiesia wygląda posępnie. Dziś modliłem się pierwszy raz od lat. Nie o przeżycie, lecz o trzeźwość. Bo jeśli śmierć ma przyjść, chcę ją zobaczyć wyraźnie. I może, może, być pierwszym lekarzem, który poświadczył: Bóg z morza jest potworem.

Dziennik Kacka

20 dnia żeglugi Rozstawiłem działa sam. Kazałem milczeć – za wiele słów psuje celność. Coś śledzi nas z dna. Widziałem w lufie odbicie oka – wielkiego, jak kadłub. Potwór czy bóg, nie wiem. Ale mam naboje z czystego srebra i amunicję, która modli się, zanim wystrzeli. Zrobiona z łusek poległych. Jeśli to nasz koniec, ja chcę go widzieć przez celownik. Wiesia patrzy na mnie. Czuję, że rozumie. Ona już wie, kto przeżyje.


Dalsze wpisy przerwano. Onyks nie powrócił do portu. Ostatni sygnał odebrano z szerokości 68°S. Wrak zlokalizowano dopiero 27 lat później. Maskotka – nietknięta.